Agnes
Nowy u¿ytkownik

Wiadomo¶ci: 45
|
 |
« : Wrzesieñ 06, 2010, 07:40:39 » |
|
Opowie¶æ o Stanis³awowie i ulicach, których ju¿ nie ma
By³o, minê³o, zosta³o w pamiêci... Ulica Kamiñskiego
Kamiñskiego by³a, jest i bêdzie wa¿n±, piêkn± ulic±. Niezale¿nie od nazwy. Dzi¶ nosi imiê Iwana Franki, a wiêc patrona obecnej nazwy miasta, co równie¿ wskazuje na jej znaczenie. Ale to nie Franko, a dr Ignacy Kamiñski zrobi³ wiêcej dla tego miasta. Podniós³ je bowiem z popio³ów, zbudowa³ od nowa. Ulica Burmistrza 28 wrze¶nia 1868 roku Stanis³awów sp³on±³ do cna. By³a to najwiêksza, straszna klêska, jaka kiedykolwiek spotka³a miasto. Spali³ siê ca³y rynek i ratusz, spali³y siê najlepiej zabudowane ulice w centrum. Domy, przewa¿nie drewniane, p³onê³y, jak zapa³ki. W morzu ognia ca³ego ¶ródmie¶cia ocala³y tylko murowane ko¶cio³y oraz pa³ac Potockich. Po tym po¿arze jednak sta³ siê cud. W ci±gu 7 lat powsta³ nowy Stanis³awów. Miasto odbudowano nowocze¶nie, w kszta³cie, który do dzi¶ mo¿na podziwiaæ, z piêknymi, murowanymi, piêtrowymi kamienicami wzd³u¿ ulic ¶ródmie¶cia. To wtedy te¿ wybrukowano ulice, po³o¿ono trotuary i granitowe krawê¿niki oraz zainstalowano o¶wietlenie gazowe. Wszystko dziêki energii ówczesnego burmistrza - Ignacego Kamiñskiego, który by³ równie¿ pos³em na Sejm Krajowy. To on zdoby³ dla miasta po¿yczkê w zawrotnej na owe czasy wysoko¶ci pó³ miliona koron i uzyska³ ogromne ulgi podatkowe. Kiedy w 1875 roku do Stanis³awowa przyjechali na otwarcie wystawy przemys³owej mo¿ni go¶cie nie tylko z ca³ej Galicji, ale równie¿ z obu stolic monarchii – Budapesztu i Wiednia, nie dostrzegli ¶ladów gigantycznego po¿aru. Od tego momentu te¿ Stanis³awów podniós³ siê do trzeciego, po Krakowie i Lwowie, miasta Galicji. By³o to absolutn± zas³ug± burmistrza Kamiñskiego, który, niestety, dzi¶ nie ma w Stanis³awowie swojej ulicy. Kraj lat dziecinnych...
Ulica Kamiñskiego zaczyna³a siê od Sapie¿yñskiej i bieg³a równolegle do ulicy Trzeciego Maja w kierunku dworca kolejowego, a¿ do ulicy Romanowskiego. Zaraz na pocz±tku, po lewej stronie, prawie na rogu Sapie¿yñskiej, znajdowa³ siê komisariat policji, a za nim – imponuj±cy gmach stra¿y po¿arnej, z najwiêksz± przezorno¶ci± i chyba czu³o¶ci± wzniesiony w³a¶nie przez burmistrza Kamiñskiego, w trosce o to, aby w przysz³o¶ci szybko gasiæ po¿ary. Przy samej ulicy znajdowa³y siê odgrodzone wysok± siatk± od chodnika korty tenisowe, a za nimi – dwupiêtrowy budynek stra¿aków z ogromnymi gara¿ami na parterze. Chodzi³em tam bardzo czêsto razem z kolegami ogl±daæ stoj±ce w pogotowiu przed gara¿ami l¶ni±ce w s³oñcu czerwone wozy stra¿ackie, æwicz±cych wspinanie siê na linach na specjaln± wie¿yczkê stra¿aków w srebrnych he³mach, a tak¿e podziwiaæ ubranych w nieskazitelnie bia³e stroje biegaj±cych po kortach tenisistów. Za stra¿± znajdowa³ siê klasztor Urszulanek i prowadzone przez siostry gimnazjum ¿eñskie, a potem za ulic± Pe³esza – Kasa Chorych, gdzie pracowa³ mój Ojciec. Po lewej stronie, naprzeciw stra¿y po¿arnej, znajdowa³o siê sanatorium zaprzyja¼nionego z nami doktora Gutta, a nastêpnie – potê¿ny, szary gmach wojskowy – dowództwo dywizji piechoty i brygady kawalerii, zaraz potem – malutki domek rejonowej komendy uzupe³nieñ, wylot ulicy Koszarowej i ty³y ogromnych koszarów 48 pu³ku piechoty. Ju¿ z nagromadzenia tych ró¿nych instytucji i atrakcji wynika³o, ¿e Kamiñskiego jest bardzo wa¿n± ulic±. Dla mnie natomiast by³a ona wa¿na jeszcze z innego powodu. Na Kamiñskiego bowiem mieszka³ mój ojciec chrzestny – Romuald D±browski. Emerytowany wprawdzie, ale prawdziwy genera³ Wojska Polskiego.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Agnes
Nowy u¿ytkownik

Wiadomo¶ci: 45
|
 |
« Odpowiedz #1 : Wrzesieñ 06, 2010, 07:41:15 » |
|
Keresztapa - Ojciec chrzestny - Romuald D±browski Pañstwo D±browscy mieszkali w piêtrowej kamienicy na Kamiñskiego, 5. Mieli piêkne mieszkanie, które zajmowa³o ca³e pierwsze piêtro. Dok³adnie pamiêtam to mieszkanie, bo bardzo czêsto wraz z moimi rodzicami tam bywa³em. Moim ulubionym miejscem by³ ogromny fotel w gabinecie genera³a, w którym na g³ównym miejscu wisia³y dwie du¿e gabloty z jego wojskowymi orderami. W pierwszej by³y odznaczenia z austro-wêgierskiej armii z czasów I wojny ¶wiatowej, w drugiej natomiast – polskie, z wojny z bolszewikami. Co tu du¿o mówiæ, by³em pupilkiem genera³a, który, podobnie jak moja Mama, rozmawia³ ze mn± po wêgiersku. A ja mówi³em do niego keresztapa ( nale¿y wymawiaæ kerestapa ) co ³adnie brzmia³o i oznacza³o chrzestny ojcze. W jêzyku polskim nie ma ani takiego zwyczaju, ani te¿ takiego jednego s³owa, które ciep³o, serdecznie i bezpo¶rednio pozwala³oby zwracaæ siê w podobny sposób do chrzestnego.
Genera³ Romuald D±browski urodzi³ siê w Litawie, na wêgierskiej czê¶ci Bukowiny, która w XIX wieku za C.K. nale¿a³a do Galicji. Litawa znajdowa³a siê tu¿ przy granicy z Rumuni±. Dominuj±c± rolê odgrywa³y w tym czasie na Bukowinie polskie i wêgierskie rodziny szlacheckie, a wszyscy mówili tam a¿ piêcioma jêzykami, bo jeszcze po niemiecku, rumuñsku i rusiñsku. Mój ojciec chrzestny poszed³ do szko³y kadetów w Budapeszcie, potem ukoñczy³ s³ynn± wêgiersk± Akademiê Wojskow± Ludovica. I ponoæ na cesarskim dworze pozna³ swoj± przysz³± ¿onê – El¿bietê Brulik, córkê wêgierskiego barona, który by³ znanym tenorem i ¶piewa³ w operach w Budapeszcie i Wiedniu. El¿bieta Brulik nale¿a³a do dworu cesarzowej Sissi, która ho³ubi³a Wêgrów i w swoim otoczeniu faworyzowa³a ³adne Wêgierki.
W czasie I wojny ¶wiatowej Romuald D±browski walczy³ na froncie rosyjskim, a wiêc na polskich ziemiach. Zacz±³ od dowodzenia batalionem i doszed³ do kierowania pu³kiem oraz rangi podpu³kownika w austro-wêgierskiej armii. By³ jednym z pierwszych oficerów tej armii, który z chwil± wybijania siê Polski na niepodleg³o¶æ w listopadzie 1918 roku natychmiast wst±pi³ do formuj±cego siê Wojska Polskiego. W wojnie bolszewickiej dowodzi³ pu³kiem i bodaj wtedy, w Brze¿anach, pozna³ mego Ojca, który kierowa³ tam wówczas szpitalem wojskowym. Po wojnie Romuald D±browski by³ dowódc± 18 dywizji piechoty, a kiedy w 1927 r. zosta³ mianowany genera³em, dowodzi³ ca³ym IV Okregiem Wojskowym w £odzi. Po przej¶ciu na emeryturê przeniós³ siê do Stanis³awowa, aby byæ bli¿ej swojej Bukowiny i ukochanych wêgierskich stron.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Agnes
Nowy u¿ytkownik

Wiadomo¶ci: 45
|
 |
« Odpowiedz #2 : Wrzesieñ 06, 2010, 07:41:36 » |
|
Spotkania Pañstwo D±browscy – to by³a najwy¿sza sfera i wokó³ nich skupia³o siê ¿ycie towarzyskie, zw³aszcza polsko – wêgierskich rodzin. Tam odbywa³y siê g³ównie spotkania kó³ka wêgierskich ¿on, bo przecie¿ pani genera³owa by³a najwa¿niejsz± dam± w tym gronie, niepisan± prezesk± kó³ka, a w dodatku prowadzi³a otwarty dom. Zawsze by³a nies³ychanie elegancka i nosi³a zwiewne, mu¶linowe, przetykane srebrnymi albo z³otymi niæmi szale. A kiedy odbywa³y siê rodzinne uroczysto¶ci, wk³ada³a koliê i diadem, który otrzyma³a w prezencie od uwielbianej cesarzowej Sissi. W madziarskim kó³ku brylowa³a jednak pani doktorowa Niemczewska. Czynnie uprawia³a sport, by³a mistrzyni± Stanis³awowa i Lwowa w tenisie i dzielnie walczy³a nawet z najwiêksz± s³aw± tamtych lat, Jadwig± Jêdrzejowsk±. Wiecznie organizowa³a odczyty, spotkania, wycieczki. Niemczewscy mieli starszych ode mnie – córkê Werê i syna Kazimierza. Byli¶my z nimi bardzo zaprzyja¼nieni. Równie¿ trzeci polski lekarz, dr Stanis³aw Chorzemski, mia³ wêgierska ¿onê i trzech synów. Wêgierkami by³y te¿ ¿ony dwóch ukraiñskich lekarzy – ginekologów Ma³aniuka i Wojewidki, a tak¿e ukraiñskiego adwokata £awryszki. W niczym to jednak nie przeszkadza³o we wzajemnej serdeczno¶ci i o jakichkolwiek ró¿nicach narodowo¶ciowych, w tym i nie tylko w tym zreszt± gronie, mowy nie by³o. Podczas spotkañ damskiego kó³ka serdecznie siê nudzi³em i ucieka³em do drugiego salonu, gdzie przesiadywali panowie i z regu³y grali w karty, bo genera³, podobnie jak mój Ojciec by³ zapamiêta³ym bryd¿yst±, wiêc tam te¿ spotykali siê i panowie na party-fixy. Korzysta³em z tego i czêsto przesiadywa³em w fotelu przed orderami. Odznaczenia
Pamiêtam genera³a, jako cz³owieka niezwykle pogodnego, z regu³y u¶miechniêtego i zawsze spokojnego. Pozwalano mi patrzeæ, jak starsi graj± w bryd¿a, pod warunkiem, ¿e s³owa nie pisnê. Bryd¿y¶ci czêsto denerwowali siê, wypominali wpadki. Genera³ nigdy. A kiedy pauzowa³ w grze, zabiera³ mnie do swego gabinetu, dawa³ do przejrzenia albumy fotograficzne ze zdjêciami z wojny i odpowiada³ na moje pytania, dotycz±ce odznaczeñ. Zapamiêta³em wiêc na zawsze, ¿e mia³ wszystkie odznaczenia Signum Laudis. Od br±zowego do z³otego z mieczami. By³y to okr±g³e medale z cesarsk± koron± i wizerunkiem cesarza Franciszka Józefa, zawieszone na trójk±tnych bia³o- czerwonych wst±¿kach. Najwa¿niejsze wojskowe odznaczenie C.K. przyznawane oficerom za waleczno¶æ. Austriackie ordery ró¿ni³y siê od polskich w³a¶nie tym, ¿e by³y zawieszane na sk³adanych w trójk±t wst±¿kach. Polskie za¶ – na prostok±tnych. W¶ród polskich odznaczeñ by³o Virtuti Militari, a¿ cztery Krzy¿e Walecznych i Polonia Restituta. By³em szalenie dumny ze swego chrzestnego ojca, ale jeszcze wiêksza duma ogarnia³a mnie, kiedy do Stanis³awowa przyje¿d¿ali jego synowie – oficerowie Wojska Polskiego. Franciszek w mundurze strzelców podhalañskich, w pelerynie i zielonym kapeluszu góralskim z orlim piórem oraz Romuald w mundurze u³añskim. Obaj ¶wietnie mówili po wêgiersku, gdy¿ urodzili siê w Budapeszcie i zd±¿yli chodziæ tam do wêgierskiej szko³y. Przyje¿d¿ali do swoich rodziców na Bo¿e Narodzenie i Wielkanoc, a ja szala³em ze szczê¶cia, kiedy zabierali mnie ze sob± na spacer po ulicy Sapie¿yñskiej. Stanis³awów by³ miastem garnizonowym, na ulicach zawsze, zw³aszcza w czasie ¶wi±t, by³o mnóstwo wojskowych i wszyscy bili w dach moim chrzestnym braciom, bo Franciszek by³ ju¿ kapitanem, a Romuald rotmistrzem. To pod wp³ywem mego chrzestnego ojca oraz jego synów zacz±³em marzyæ o wojskowej karierze. W podziwianej rodzinie pañstwa D±browskich razi³o mnie tylko jedno. Otó¿ pani genera³owa nazywa³a swego mê¿a z niemiecka „Hazerle” czyli zaj±czkiem, Franciszka – „Pimpo”, a Romualda – „Mucko”. Mama t³umaczy³a mi, ¿e takie pieszczotliwe zdrobnienia s± wêgierskim obyczajem, ale w ¿aden sposób nie przystawa³o mi to do wspania³ych i mê¿nych oficerów, a co dopiero do genera³a.
W 1937 roku przeprowadzili¶my siê z ulicy Sapie¿yñskiej na Kamiñskiego, 12 do nowo zbudowanej kamienicy obok klasztoru Urszulanek. Mieszkali¶my bardzo blisko D±browskich, co mia³o znaczenie dla mego Ojca, gdy¿ by³ ich osobistym lekarzem. Pani D±browska zaczê³a chorowaæ i Ojciec czêsto chodzi³ do niej robiæ zastrzyki.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Agnes
Nowy u¿ytkownik

Wiadomo¶ci: 45
|
 |
« Odpowiedz #3 : Wrzesieñ 06, 2010, 07:41:57 » |
|
Do Kazachstanu... Z wybuchem wojny wszystko wokó³ nas i D±browskich runê³o. Wiedzieli¶my tylko, ¿e kapitan Franciszek D±browski ju¿ nie s³u¿y w Strzelcach Podhalañskich, ale zosta³ przeniesiony do Gdañska i mianowany zastêpc± dowódcy obrony Westerplatte – majora Henryka Sucharskiego. Ale, gdy Westerplatte pad³o, a do Stanis³awowa wkroczyli Sowieci, nie mieli¶my ju¿ ¿adnych informacji o synach pañstwa D±browskich. Nagle te¿ urwa³y siê wszystkie kontakty, spotkania. Polskie pañstwo i ca³e nasze wspania³e wojsko przesta³o istnieæ. Mia³em wtedy 10 lat i byæ mo¿e rodzice chronili mnie przed rozpaczliwymi wydarzeniami z naszego najbli¿szego krêgu. Dziêki swoim szkolnym kolegom, bo w pa¼dzierniku poszli¶my do ju¿ radzieckiej szko³y, wiedzia³em o prze¶ladowaniach, o aresztowaniach ich ojców i wywózkach ca³ych rodzin na Sybir. Wiedzia³em te¿, ¿e D±browskich wyrzucono z ich mieszkania na Kamiñskiego i natychmiast wywieziono na Sybir. I choæ to genera³owa by³a chorowita, a genera³ dziarski, to w zat³oczonym wagonie w³a¶nie on zosta³ po prostu zaduszony. Genera³owa natomiast dzielnie wytrzyma³a nieludzki transport, czuwaj±c przy zw³okach mê¿a, a potem znios³a zsy³kê do Kazachstanu, gdzie zmar³a pod koniec wojny. Taka legenda utrzymywa³a siê nie tylko w krêgu przyjació³ pañstwa D±browskich, ale nawet nabra³a historycznego znaczenia. Po zakoñczeniu wojny, gdy ¿yli moi rodzice, a tak¿e wielu stanis³awowiaków, bezpo¶rednich ¶wiadków gehenny, nie interesowa³em siê tymi wydarzeniami, czego z czasem zacz±³em bardzo ¿a³owaæ. Bo okaza³o siê, ¿e jednak by³o inaczej. Oto zupe³nie niedawno kolega z æwiczeniówki, Staszek Fudali, w swojej ksi±¿ce „80 miesiêcy w kleszczach sierpa i m³ota”, wydanej w 2004 roku, dok³adnie opisa³ losy genera³owej D±browskiej. Bo 13 kwietnia 1940 roku znalaz³ siê z ni± na jednej ciê¿arówce, w tym samym wagonie, w tej samej wywózce na Sybir, do Kazachstanu.
Staszek Fudali chodzi³ o klasê wy¿ej. Wiedzieli¶my o sobie, ale nie znali¶my siê bli¿ej. Ojciec Staszka by³ sêdzi±, zosta³ ujêty przez Sowietów, skatowany, os±dzony, skazany na karê ¶mierci i zamordowany. To by³ los wiêkszo¶ci polskich sêdziów i prokuratorów, a tak¿e policjantów, wojskowych i wszystkich s³u¿b mundurowych Rzeczypospolitej, którym nie uda³o siê uciec lub skryæ swej przesz³o¶ci. Ich rodziny, jako wrogów w³adzy radzieckiej, wywo¿ono Sybir. Genera³a D±browskiego aresztowano zapewne bardzo szybko po wkroczeniu Sowietów. By³ przecie¿ licz±cym siê dowódc± w czasie wojny z bolszewikami. A takich natychmiast namierzano i zamykano. ¯adne konwencje miêdzynarodowe nie by³y respektowane. Genera³a wywieziono wiêc z wiêzienia, z grup± Polaków uznanych za wrogów rewolucji i w³adzy radzieckiej. Okrutnie traktowanych i zapewne st³oczonych w bydlêcym wagonie, w którym wywo¿ono wiê¼niów. I tego genera³ nie prze¿y³. W jakich okoliczno¶ciach i gdzie go pochowano ani ja, ani jego rodzina nigdy siê nie dowiedzieli¶my i ju¿ nie dowiemy.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Agnes
Nowy u¿ytkownik

Wiadomo¶ci: 45
|
 |
« Odpowiedz #4 : Wrzesieñ 06, 2010, 07:42:18 » |
|
Wspomnienia ¶wiadka Dopiero w ¶lad za aresztowaniami ruszy³y masowe wywózki rodzin aresztowanych i wszelkich niepewnych elementów – ku³aków i bur¿ujów. Pierwsza wywózka nast±pi³a ju¿ w lutym 1940 roku. Druga w dwa miesi±ce pó¼niej, w kwietniu. I w³a¶nie w tej wywózce splot³y siê losy genera³owej D±browskiej z rodzin± po sêdzim Fudali. I bardzo dok³adnie, w specjalnym wys³anym do mnie li¶cie, opisa³ zdarzenia Staszek Fudali:
- Siedzia³em na pace ciê¿arówki, za³adowanej baga¿ami, wraz z matk± i bratem oraz z kilkoma innymi rodzinami, kiedy zatrzymali¶my siê na ulicy Wojciechowskiego nr 15 lub 17. Z bramy dwupiêtrowej kamieniczki wyprowadzono starsz± pani± i wyniesiono parê tobo³ków. Wsadzono tê pani± na pakê, bo sama nie by³a w stanie wej¶æ i wrzucono jej tobo³ki. Oczywi¶cie, nikt na ciê¿arówce nie mia³ pojêcia o personaliach towarzyszy niedoli. Dopiero w czasie dwutygodniowej podró¿y kolej± dowiedzieli¶my siê, kto jest kim, bo wszyscy z ciê¿arówki znale¼li siê w tym samym wagonie. Los te¿ sprawi³, ¿e po wy³adowaniu na stacji Lebia¿je nasza rodzina znowu znalaz³a siê na jednej ciê¿arówce, która wywioz³a nas 120 km od stacji w step, do wsi Presnoredut w presnogorkowskim rejonie kustanajskiej ob³asti w pó³nocnym Kazachstanie. Mieszkali¶my w tej wsi ponad 2 lata, przez rok w jednej izbie z genera³ow± D±browsk±. W d³ugie zimowe wieczory moja Matka i i pani D±browska opowiada³y sobie zdarzenia ze swojej m³odo¶ci i przedwojennych lat, a tak¿e z miesiêcy w³adzy radzieckiej... Z rozmów tych dowiedzia³em siê, ¿e genera³ Dabrowski zosta³ aresztowany przez NKWD na prze³omie pa¼dziernika i listopada 1939 roku... W sierpniu 1942 roku genera³owa D±browska wyjecha³a do kuzynek – tak je nazywa³a - przebywaj±cych w federowskim rejonie, w tej¿e, co nasza ob³asti odleg³ej oko³o 400 kilometrów na zachód. Te odnalezione kuzynki zaprasza³y j± do siebie i obiecywa³y pomoc w pielêgnowaniu mocno schorowanej ju¿ genera³owej, która mia³a wtedy 62 lata. Po dwóch latach dosz³a do nas wiadomo¶æ o tym, ¿e pani D±browska tam w³a¶nie zmar³a... Tyle relacja naocznego ¶wiadka.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Agnes
Nowy u¿ytkownik

Wiadomo¶ci: 45
|
 |
« Odpowiedz #5 : Wrzesieñ 06, 2010, 07:42:42 » |
|
Losy Bohatera Westerplatte Genera³ i jego ¿ona umierali, nie wiedz±c nic o losach swoich synów, o bohaterskiej, historycznej roli zastêpcy komendanta obrony Westerplatte kapitana Franciszka D±browskiego. To przecie¿ tam, w polskich bunkrach, strzeg±cych wej¶cia do portu w Gdañsku, o godzinie 5 rano w dniu 1 wrze¶nia rozpoczê³a siê II wojna ¶wiatowa. Westerplatte zosta³o zaatakowane z morza przez niemiecki pancernik „Schlezwig – Holstein”, z powietrza – przez eskadry stukasów, z l±du – przez bataliony SS. W sumie ostrzeliwa³o polskie forty 62 dzia³a, w natarciu bra³o udzia³ 3500 ¿o³nierzy. Westerplatte broni³o 182 polskich ¿o³nierzy. Rozkaz naczelnego dowództwa przewidywa³ stawianie oporu przez 12 godzin. Za³oga broni³a siê przez tydzieñ! Obron± faktycznie kierowa³ kapitan D±browski, gdy¿ major Sucharski za³ama³ siê psychicznie, chcia³ siê poddaæ. Ten dramat, zgodnie z ¿o³nierskim honorem, D±browski oraz pozostali oficerowie ukrywali przez wiele lat i historyczna prawda, ¿e to w³a¶nie on dowodzi³ obron± Westerplatte, zosta³a w pe³ni ujawniona dopiero w latach 90. Nie by³ to wszak¿e jedyny dramat bohatera Westerplatte. Po sze¶ciu latach niewoli, spêdzonych w obozie jenieckim w Woldenbergu, natychmiast wróci³ do Polski, zg³osi³ siê do wojska. S³u¿y³ w marynarce wojennej w stopniu komandora, naprzód w Gdañsku, a potem w Ustce do 1950 roku. Wtedy uznano, ¿e by³ sanacyjnym oficerem, w dodatku synem genera³a zamordowanego przez NKWD. Trafi³ na listê niepewnych politycznie. Zwolniony z wojska, znalaz³ siê w Krakowie, dos³ownie na bruku, bez pracy i mieszkania. Po wielu staraniach dosta³ pojedynczy pokój, z sanitariatem na klatce schodowej. Odnowi³a siê mu gru¼lica, na któr± zachorowa³ w niewoli. Aby utrzymaæ ¿onê i córkê, podj±³ pracê, jako kasjer w krakowskim Klubie Ksi±¿ki i Prasy, ale i tam niespodziewanie mu wymówiono. T³umaczy³ dla gazet teksty z jêzyka wêgierskiego, ale uznano, ¿e zna go niedostatecznie. W koñcu trafi³ do kiosku Ruchu, a w domu dodatkowo szy³ pantofle filcowe. Dopiero po pa¼dzierniku 1956 roku, kiedy nadszed³ czas rehabilitacji by³ych oficerów wrze¶nia, jako jeden z niewielu tych ¿yj±cych obroñców Westerplatte, co to „czwórkami szli do nieba”, zacz±³ byæ zapraszany na spotkania z m³odzie¿±, zjazdy ¿o³nierskie i otrzyma³ emeryturê. Wyj¶cie z cienia
Ca³y spór o to, kto dowodzi³ obron± i faktyczn± rolê Franciszka D±browskiego ujawni³ znany reporter Janusz Roszko w obszernym tek¶cie „Tajemnica Westerplatte” na ³amach „Polityki” dopiero w 1993 roku, w 30 lat po ¶mierci bohatera. Roszko spisa³ relacje komandora D±browskiego w 1957 roku i da³ s³owo, ¿e w³a¶nie przez tyle lat zachowa tajemnicê. D±browski by³ cz³owiekiem honoru i s³owem nie wspomnia³ wtedy o represjach i upokorzeniach, jakich do¶wiadczy³. Nasze rodzinne drogi po wojnie rozesz³y siê, nie mieli¶my kontaktu. Dopiero w latach dziewiêædziesi±tych córka komandora – El¿bieta D±browska – Hojce, odnalaz³a mnie i nawi±zali¶my korespondencjê. To od niej i z pisanych przez ni± artyku³ów dowiedzia³em siê o losach cudownej postaci mego dzieciñstwa, który zosta³ bohaterem narodowym i z którym spacerowa³em przed wojn± po Stanis³awowie. I o tym, ¿e do koñca ¿ycia nie dowiedzia³ siê, w jakich okoliczno¶ciach zgin±³ jego Ojciec, a mój chrzestny, genera³ D±browski. Niezwyk³e natomiast by³o to, ¿e jedna z tych pañ, które poda³y siê w³adzy radzieckiej za kuzynki pani D±browskiej i ¶ci±gnê³y j± do siebie, po powrocie z ³agrów odszuka³a jej syna i wrêczy³a mu zawini±tko z bi¿uteri± po matce oraz kilka fotografii z wygnania.
TADEUSZ OLSZAÑSKI
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|